Nic o pracownikach

Na początek: przepraszam za brak wczorajszej notki. Wynikał on z przyczyn technicznych.

Kampania wyborcza formalnie jeszcze się nie rozpoczęła, w praktyce wszelako trwa od dawna. Politycy jeżdżą po Polsce. Lewica spotyka się z wyborcami, rozmawia i przedstawia, w większości bardzo dobre, propozycje programowe. PiS-owcy, np. Szydło i Morawiecki, bajdurzą, ile to dobrego zrobili dla polskiego społeczeństwa; na groby ludzi, których ich polityka zabiła, wybrać się raczej nie zamierzają, podobnie, jak nie zamierzają się spotykać z osobami, które na skutek PiS-owskich działań anty-społecznych nie stać na przeżycie od pierwszego do pierwszego. Oczywiście, swoją kampanię rozkręca również Platforma Obywatelska, z panem Tuskiem Donaldem na czele. I nad nim dziś się pochylimy.

Niedawno pan Tusk, posługując się skradzionym ruchowi lokatorskiemu i Lewicy hasłem: MIESZKANIE PRAWEM, NIE TOWAREM (które jest, rzecz jasna, stuprocentowo słuszne) ogłosił postulat dopłacania z publicznych (czyli naszych) pieniędzy do kredytów hipotecznych, tak, aby ich oprocentowanie było zerowe. Pomysł głupi, a wręcz szkodliwy, o czym zresztą pisałem. Ale po prawicowym pachołku kapitalistów – w tym wypadku banksterów i deweloperów – nie należało spodziać się czegokolwiek innego.

Ostatnio zaś lider PO przedstawił swoje i swojej partii propozycje dla przedsiębiorców. Chciałby mianowicie wprowadzenia kasowego PIT-u dla małych firm (ich właściciele płaciliby podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu przelewu z tytułu faktur). Postuluje, aby ZUS przejął wypłaty zasiłku chorobowego dla pracowników w mikroprzedsiębiorstwach (zatrudniających do dziewięciu osób) od pierwszego dnia niezdolności do pracy. Urzędy skarbowe miałyby zamienić się w „centra obsługi podatnika”, pomagające przedsiębiorcom rozliczać podatki. Obiecuje również były premier obniżenie składek na ubezpieczenie zdrowotne, ale tak, by nie zaszkodziły jakości usług świadczonych przez system publicznej opieki zdrowotnej (szkoda, że nie obiecał odejście od składkowego modelu finansowania na rzecz podatkowego, bo ten pierwszy jest drogi i niewydolny).

Cóż, propozycje jak propozycje. Dla właścicieli małych i średnich firm może są one i atrakcyjne. Fajnie też, że pan Tusk Donald raczył zauważyć właśnie ich, a nie tylko milionerów czy miliarderów, udziałowców największych koncernów oraz korporacji.

Ale i tak aż chce się warczeć: ciągle tylko ci przedsiębiorcy i przedsiębiorcy, jak gdyby innych grup społecznych w Polsce nie było.

Nie wspomniał słowem chociażby o pracownikach – i jestem niemal pewien, że w tej kampanii wyborczej tego nie zrobi, ani on, ani żaden inny polityk z PO. Klasa pracownicza została bowiem dosłownie wycięta z politycznego dyskursu w Polsce; o niej, jej problemach i prawach wypowiada się, a w zasadzie próbuje, głównie Lewica (ze szczególnym uwzględnieniem Razem) i związki zawodowe. Te drugie są jednak przez prawicowych polityków oraz przychylne im media albo ignorowane, albo traktowane z nieskrywaną wrogością.

Dlatego nie ma co liczyć, iż w kampanii wyborczej (obecnej nieformalnej i formalnej, która niedługo się zacznie) pan Tusk oraz jego podwładni/koledzy z PO wspomną o umowach śmieciowych, wymuszanym przez kapitalistów samozatrudnieniu, płacach zbyt niskich, by pozwoliły się utrzymać, oszukiwaniu pracowników przez wyzyskiwaczy, „elastycznym” czasie pracy, polegającym na zmuszaniu do harówy ponad siły i innych patologiach polskiego rynku pracy. Nie mówię o składaniu obietnic w tym zakresie (nawet, gdyby takowe złożyli, i tak bym im nie uwierzył), ale o samym tylko wspomnieniu o tych kwestiach. Jednakże nic z tego nie będzie, bo poruszanie owych tematów stałoby w sprzeczności z interesami kapitalistów, którym politycy PO – jak również wszystkich innych partii prawicowych – służą.

Poza tym, czy Platforma Obywatelska, kiedy przez osiem lat rządziła w koalicji z Polskim Stronnictwem niezbyt Ludowym, zrobiła cokolwiek dla ludzi pracy? Nie. Właśnie za czasów rządów PO-PSL pleniły się niczym kąkol umowy śmieciowe i bezpłatne staże, bezrobocie było wysokie, a płace w wielu sektorach żałośnie wręcz niskie (stąd ówczesna bardzo pokaźna emigracja zarobkowa na Zachód). Do tego dochodziła pogarda wobec ludzi niezamożnych czy pochodzących poza wielkich ośrodków miejskich.

Do dziś Donald Tusk kojarzy się – nawet wielu przeciwnikom PiS-u! – z pracą za 5 zł na godzinę brutto; a były jeszcze niższe wynagrodzenia. I nic nie robi, aby podważyć ten swój wizerunek (inna bajka, czy gdyby cokolwiek w tym zakresie robił, byłoby to szczere).

Pan Tusk, identycznie jak wszyscy politycy prawicowi (tak, PiS-owcy jak najbardziej też) chce, aby Polska była rezerwuarem taniej, w zasadzie półniewolniczej siły roboczej dla światowych koncernów i korporacji. Taką właśnie politykę realizował, zasiadając w premierowskim fotelu, i taką będzie kontynuował, jeśli znów w nim zasiądzie. Pracownik w jego – i innych prawicowców – opinii to „robol”, który ma tylko łeb pochylić i zasuwać do utraty sił, a pan kapitalista może mu rzucić jakieś ochłapy, jeśli zechce.

Dlatego też w kampanii wyborczej PO będzie się koncentrowała na przedsiębiorcach; na razie uśmiechnęła się do małych, ale oczywiście cały czas leży plackiem przed największymi kapitalistami.

A jeżeli pan Tusk chce zobaczyć PRAWDZIWEGO przedsiębiorcę, niechże zerknie na człowieka prowadzącego sklepik, budkę z hod-dogami tudzież jakiś warsztat, albo na takiego, który co rano zbiera złom (serio!), gdyż wszyscy oni są o wiele bardziej przedsiębiorczy niż gloryfikowana przez prawicę burżuazja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor