Czerwony dywan

Bezprawie i Niesprawiedliwość radośnie nam niszczy Polskę i, co budzi zgrozę, ma spore szanse wygrać tegoroczne wybory (inna bajka, że nawet, gdyby zwycięstwo odniosła KO, to z Donaldem Tuskiem na czele niewiele zmieni się na lepsze, sporo może być za to zmian na jeszcze gorsze). Warto się zastanowić, kto otworzył PiS-owi drogę do władzy. I nie chodzi mi tu o zmanipulowanych wyznawców tej mafii/sekty, lecz o polityków, którzy rozścielili przed PiS-owcami czerwony dywan. A zatem trochę historii.

Bliźniacy Lech i Jarosław Kaczyńscy – ten drugi był założycielem Porozumienia Centrum, a później Bezprawia i Niesprawiedliwości – politycznie wyrośli przy Lechu Wałęsie. Kiedy ten został prezydentem, szybko się z nim pokłócili, pan Wałęsa bowiem nie chciał być ich marionetką. Obrazili się na niego, trzaskali mu drzwiami, z tego, co się orientuję, palili nawet jego kukły; próby zawarcia porozumienia nie udawały się, a Lech Wałęsa i Jarosław Kaczyński do dziś skaczą sobie do oczu. Na początku lat 90. ubiegłego wieku Kaczyńscy umoczyli się też w aferę FOZZ (Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego), należeli bowiem do grona prawicowych polityków, którzy kradli zgromadzone tam pieniądze. Do tego doszła prowadzona przez służby specjalne inwigilacja prawicy… no i Kaczyńscy wylecieli ze sceny politycznej; jedynie Lech stanął na czele NIK-u.

W 1993 roku solidaruchy zostały odsunięte od władzy, wybory wygrały bowiem SLD i PSL, i to one utworzyły nowy rząd. Niestety, cztery lata później, w 1997 r., nastąpiła tragedia – prawica postsolidarnościowa uzyskała zwycięstwo wyborcze. Powstał rząd AWS-UW, czyli prawicowej koalicji. Na jego czele stanął Jerzy Buzek, sterowany z tylnego siedzenia przez Mariana Krzaklewskiego. Ów gabinet narobił wiele poważnych szkód: zrujnował system emerytalny, zaczął niszczyć publiczną opiekę zdrowotną, kontrowersje budziła jego reforma szkolnictwa (gimnazja), budżet został zdemolowany (osławiona dziura Bauca i Balcerowicza); jedynie reforma samorządowa jako tako się udała. Inną tragedią było to, że Buzek z Krzaklewskim wygrzebali ze śmietnika historii Lecha Kaczyńskiego i posadzili go na fotelu ministra sprawiedliwości. A że bracia K. byli nierozłączni, Jarosław też się uaktywnił, znakomicie wyczuwając okazję do odbudowy kariery. Gdy w latach 2000-01 AWS i Unia Wolności radośnie się rozsypywały, na ich zgliszczach wyrosła Platforma Obywatelska i Bezprawie i Niesprawiedliwość; to drugie na bazie PC założył Jarosław Kaczyński, a Lech został honorowym prezesem. Gdyby nie Jerzy Buzek, ta mafia/sekta prawdopodobnie by nie istniała.

PiS odniosło dwa wielkie sukcesy w 2015 roku, wygrywając wybory zarówno prezydenckie (Lech Kaczyński pokonał Donalda Tuska), jak też parlamentarne. Nie udało się jednak stworzyć planowanej koalicji z PO (kłótnia o stanowiska, nie program, gdyż tu różnic prawnie nie było i nie ma). Toteż mafia/sekta Kaczyńskich zawierała najpierw pakty stabilizacyjne, a później koalicję z rolniczą Samoobroną oraz neonazistowską Ligą Polskich Rodzin z Romanem Giertychem na czele; dla obu tych formacji wejście w układy z PiS-em zakończyło się fatalnie. Rząd rozpadł się dwa lata później i odbyły się przyspieszone wybory parlamentarne, które Bezprawie i Niesprawiedliwość przegrało na rzecz PO. W 2010 roku Lech Kaczyński zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. W 2011 r. PiS znów przegrało wybory parlamentarne. Wydawało się, że mafia/sekta już się nie podniesie.

Z pomocą przyszedł jej Donald Tusk, który jako premier całkowicie olewał sprawy społeczne. W czasie kryzysu ekonomicznego prowadził fatalną politykę cięć i oszczędności, uderzającą głównie w ludzi niezamożnych, pracowników, emerytów i rencistów, a podniesieniem (w fatalnym stylu) wieku emerytalnego do sześćdziesięciu siedmiu lat wywołał gniew rzesz społecznych. Nawiał wtedy do Brukseli, fotel szefa rządu przekazując Ewie Kopacz.

Tymczasem PiS cierpliwie budowało – totalnie oczywiście fałszywy – wizerunek partii prospołecznej, bliskiej potrzebom zwykłych ludzi. I to się opłaciło. W 2015 roku kandydat tej mafii/sekty, Duda Andrzej, wygrał wybory prezydenckie, później w tym samym roku PiS-owcy odnieśli zwycięstwo w parlamentarnych… I jak do tej pory nie udało się ich pokonać. Z wielu przyczyn, które oczywiście zasługują na oddzielą analizę.

Tak zatem, do grona polityków, jacy przed Bezprawiem i Niesprawiedliwością rozścielili czerwony dywan, zalicza się również Donald Tusk. Może to nawet on jest głównym winowajcą, gdyż to właśnie cięcia i tak szczątkowych świadczeń socjalnych, zamrażanie płac w budżetówce, podwyżki podatków, praca za 5 zł na godzinę lub mniej, umowy śmieciowe, bezpłatne staże i ogólna pogarda wobec osób spoza burżuazji, znacznej części społeczeństwa – również anty-PiS-owskiej – kojarzą się z rządami PO-PSL, słusznie zresztą. Niedawno zwrócił na to celnie uwagę Adrian Zandberg.

A teraz pan Tusk nie ma wyborcom nic sensownego do zaproponowania, skupia się na niszczeniu realnie opozycyjnej Lewicy… No to czekamy na kolejne zwycięstwo PiS-u, za które Kaczyński Tuskowi pewnie podziękuje przy kieliszku z dala od kamer.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor