Oszustwo na Pana Boga

Od lat coraz więcej mówi się w Polsce o różnych oszustwach: na wnuczka, na policjanta, na urzędnika, na przedstawiciela jakiegoś urzędu, na gazownika, itd. Ich ofiarami padają przeważnie ludzie starsi, mający większe niż młode pokolenia (ciekawe, bo przecież pamiętają „represje” ze strony MO i SB) zaufanie do bliźnich i do instytucji. Bardzo dobrze, że media podejmują te tematy, uczulają potencjalne ofiary na techniki stosowane przez oszustów i uczą, jak uniknąć tego typu praktyk, oczywiście nielegalnych.
Jest jednak oszustwo, do którego w (k)raju nad Wisłą dochodzi nieprzerwanie od 8 grudnia 1991 roku. W odróżnieniu od wskazanych powyżej, odbywa się ono zupełnie legalnie, ale jego celem również jest wyłudzenie pieniędzy, i na celowniku też są ludzie starsi, choć w tym konkretnym przypadku to nie wiek sam w sobie jest głównym kryterium selekcji ofiar, lecz pobożność. Jest to bowiem oszustwo na Pana Boga, uskuteczniane przez znanego toruńskiego redemptorystę, a jednocześnie kapitalistę w sutannie.
Pan Tadeusz Rydzyk, bo o nim oczywiście mowa, jest nader zdolnym organizatorem; gdyby nim nie był, nie zbudowały wszak wielkiego koncernu, w skład którego wchodzą: Radio, (które) Ma Ryja, Telewizja TRWAM, prywatna szkoła wyższa, geotermia i inne podmioty. Wykazuje także ogromny talent we wpływaniu na ludzi, zwłaszcza na prawicowych polityków, co umożliwia mu pozyskiwanie środków państwowych, finansowanych rzecz jasna z NASZYCH podatków. Nie można również odmówić panu Rydzykowi zdolności PR-owych, zwłaszcza umiejętności kreowania własnego wizerunku i sprzedawania największych bzdur jako prawdy. Ostatnio stwierdził na przykład, że dwie wypasione fury otrzymał w darze od… bezdomnego. Gdyby nie był uzdolnionym PR-owcem, nie dałby rady powiedzieć czegoś takiego bez mrugnięcia okiem.
Problem w tym, że toruński redemptorysta-kapitalista potrafi wyciągać pieniądze nie tylko z kasy państwowej, ale i od zwyczajnych obywateli, w tym od emerytów i rencistów, którym brakuje środków na zakup żywności i leków. Co chwilę na łamach swoich mediów „biedak” apeluje o dary, nadto co jakiś czas wysyła ludzi pod kościoły, aby robili zbiórki. Początkowo jawnie mówiono, że są to zbiórki na Radio, (które) Ma Ryja, kiedy jednak okazało się, iż katolicy nie są aż tak naiwni, podano wersję: „na media katolickie” (a to już znacznie bardziej pojemne pojęcie, pod którym, wbrew pozorom, kryją się ośrodki medialne o zróżnicowanym profilu ideologicznym, dosłownie od prawa do lewa). W ostatnią niedzielę taką zbiórkę wspomożono, rozdając – co ciekawe, za friko – Nasz Dziennik; piszą tam straszne głupoty, ale papieru toaletowego nigdy dosyć.
I nie mam pretensji, do ludzi, którzy zbierają te pieniądze. Nie mam też pretensji do tych, co wrzucają je do puszek bądź przekazują datki na media pana Rydzyka. Oni wszyscy są ofiarami oszustwa na Pana Boga. Osobom tym mianowicie wmówiono, iż zbierają/dają pieniądze na faktycznie zbożny cel. I oni rzeczywiście tak myślą, są w stu procentach pewni, że datki ich wykorzystane zostaną zgodnie z ewangelicznymi wytycznymi. Na identycznej zasadzie człowiek okradany przez oszusta posługującego się metodą „na wnuczka”, przekonany jest, iż faktycznie pomaga wnukowi.
No właśnie, tu wracamy do wizerunkowych umiejętności pana Rydzyka, który wykreował się na pasterza dbającego o swoje owieczki, dobrego chrześcijanina (śmiechu warte), niosącego kaganek wiary ludowi i wyciągającemu ku temuż ludowi rękę. Orędownika ludzi wykluczonych i poniewieranych przez liberalną propagandę, zwłaszcza niezamożnych i starszych (wobec których kapitalizm faktycznie lansuje pogardę). To wszystko trafiło na podatny grunt. Tym bardziej, że pan Rydzyk rzeczywiście chętnie wyciąga ręce do ludu… oczywiście po pieniążki.
A potem śmiga luksusową furą, sponsorowaną przez pobożnych (autentycznie, bez żadnej kpiny) Polaków, którym wmówiono, iż dają na zbożny cel, oraz wszystkich innych, których podatki rząd przekazuje na potrzeby Ojca Dyrektora.
Ma się rozumieć, nie jest on pierwszym ani ostatnim wyłudzaczem, pasącym się na ludzkiej religijności i pasożytującym na instytucjach państwowych. Nie on pierwszy – ani, niestety, nie ostatni – zauważył, iż pobożność mas wykorzystać można jako środek produkcji, czyli w celach zarobkowych. Na tle innych „pasterzy, którzy sami siebie pasą” (Księga Ezechiela, rozdział 34) pan Rydzyk wyróżnia się po prostu bezczelnością, gdyż najchętniej bierze kasę od ludzi, którzy mają jej bardzo mało, za to, kierowani ufnością i wiarą w Boga (którą kapitalista w sutannie obraca na swoją totalnie materialną korzyść), gotowi są ponosić ofiary na „zbożny cel”. I jeszcze do tego wysyła innych ludzi, też w sumie kierujących się szlachetnymi intencjami (to znaczy, jak wspomniałem wyżej, WMÓWIONO im, że się takimi kierują), do żebrania pod kościołami.
A wszystko to zgodnie z prawem państwowym...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor