Dzień Alfabetyzacji

Obchodzimy Dziś Międzynarodowy Dzień Alfabetyzacji, ustanowiony przez UNESCO w 1965 roku, a obchodzony od 1966 r. przez państwa należące do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ma na celu szerzenie ONZ-owskich programów walki z analfabetyzmem.

W wielu krajach i regionach wciąż stanowi on realny, palący problem. Są państwa, większość obywateli których nie potrafi czytać ani pisać, np. Afganistan (gdzie jednak dynamicznie rozwija się rynek książki, co dobrze wróży, jeśli chodzi o przyszłość tamtejszego społeczeństwa), nie brakuje i takich, gdzie dzieci i młodzież są praktycznie odcięte od edukacji szkolnej. Czynniki tych patologii są różne: polityczne (brak woli rządzących, żeby zlikwidować problem analfabetyzmu, a nawet uznawanie przez nie braku edukacji za pożyteczny – nieukami łatwiej rządzić), społeczno-ekonomiczne (nędza, brak infrastruktury edukacyjnej), religijne, a nawet geograficzne (daleka, trudna, niebezpieczna droga do szkoły lub innego ośrodka uczącego czytać i pisać). W licznych państwach dopiero stosunkowo niedawno podjęto walkę z analfabetyzmem, na efekty której przyjdzie poczekać jeszcze długo; proces to wszak niełatwy i wymagający czasu.

Nad Wisłą z patologicznym owym zjawiskiem poradzono sobie w okresie Polski Ludowej (1944-1989, w tym PRL – 1952-1989). Wówczas to upowszechniono szkolnictwo wszystkich szczebli, uczeniem czytania i pisania zajmowało się też wojsko, gdzie na zasadniczą służbę w pierwszych latach po II wojnie światowej trafiało wielu analfabetów, były zakłady pracy organizujące kursy dokształcania robotników… Generalnie, mimo wszystkich wad, ówczesny ustrój i rządzący Polską technokraci dbali o podnoszenie poziomu wykształcenia społeczeństwa, milionom ludzi umożliwiono nie tylko nauczenie się czytania i pisania oraz przyswojenie podstawowego zakresu wiedzy, ale też zrobienie wyższych studiów i awans społeczny, co przełożyło się na gigantyczny wzrost zamożności Polaków. Jednym z głównych zadań tamtego systemu była odbudowa inteligencji (chodzi o klasę społeczną), w większości wymordowanej przez hitlerowców podczas II wojny światowej; niestety, ta po swoim ukształtowaniu pomogła obalić ówczesny ustrój i wdrożyć totalitarny, nieludzki system kapitalistyczny (choć byli oczywiście inteligenci antykapitalistyczni, np. prof. Karol Modzelewski). Obecne prawackie władze dążą do rozkładu inteligencji jako klasy, jest ona bowiem zbędna zarówno w kształtowanym przez Bezprawie i Niesprawiedliwość ustroju faszystowskim, jak i w kapitalizmie (poza garstką inżynierów).

Klasą panującą powinien być oczywiście proletariat (aby tak się stało, należy obalić kapitalizm i wdrożyć socjalizm, a wraz z nim prawdziwą demokrację), niemniej jednak to od kondycji inteligencji zależy rozwój i zamożność społeczeństwa. Im zatem klasa ta słabsza, tym gorszy rozwój ekonomiczny, społeczny, polityczny… W wypadku całkowitego uwiądu inteligencji, może też zachodzić regres, do czego dążą zarówno prawicowi politykierzy, jak też kapitaliści; jednym i drugim zależy wszak na łatwych do zmanipulowania oraz wyzyskania niewolnikach mentalnych – co oznacza, ni mniej, ni więcej, że ludzie muszą być głupi.

Nie ma zatem przypadku, iż w większości państw kapitalistycznych, i to tych o wysoko rozwiniętej gospodarce, narasta patologiczne zjawisko analfabetyzmu funkcjonalnego (wtórnego). Obecna Polska bynajmniej nie zalicza się pod tym względem do wyjątków.

Analfabeta funkcjonalny teoretycznie potrafi czytać (tzn. rozpoznaje litery) i pisać (tzn. umie litery stawiać, ręczne lub przy użyciu klawiatury); ba, może mieć nawet formalnie wyższe wykształcenie. Nie potrafi jednakowoż korzystać ze swojej wiedzy, używać jej do codziennego funkcjonowania. Toteż niby czyta, ale kompletnie bez zrozumienia; dlatego częstokroć nie umie posługiwać się różnego rodzaju urządzeniami, bo nie jest w stanie przyswoić sobie instrukcji obsługi. O zrozumieniu artykułu prasowego czy internetowego, opowiadania lub powieści nawet mowy nie ma (toteż analfabeta funkcyjny często w ogóle po takie teksty nie sięga). Niby pisze, ale obce mu są ortografia, gramatyka i interpunkcja; nie daje też rady sensownie sklecić na papierze albo ekranie ni jednego zdania.

Innymi słowy, mimo posiadanego wykształcenia jest to nieuk, który nie umie sobie z niczym poradzić.

Skąd to wynika? Najczęściej z marnych systemów edukacji. Szkoły w państwach kapitalistycznych wprawdzie uczą czytać i pisać, oferują też zdobycie nader szerokiego zakresu wiedzy… ale jednocześnie oduczają kreatywnego z niej korzystania. Przeciwnie, tak kształcą ludzi, by myśleli oni pod schemat, czyli nie samodzielnie, lecz zgodnie z odgórnymi wytycznymi. Temu służą wszechobecne testy, w jakich premiowane jest nie myślenie szerokotorowe, lecz mechaniczne odtwarzanie pozyskanych informacji; często im więcej uczeń myśli, tym trudniej mu zdać test. Z koeli tzw. testy czytania ze zrozumieniem de facto takiego czytania oduczają, bo skłaniają testowanego do bezmyślnego przepisywania przeczytanych treści, bez samodzielnej ich interpretacji – ta może wręcz doprowadzić do oblania takiego testu (vide polska matura z języka polskiego i wypracowania pisane „pod klucz”); ze swoich szkolnych lat pamiętam też, iż straszliwie zubożają one słownictwo ucznia.

Tak zatem, szkolnictwo w państwach kapitalistycznych działa na paradoksalnej zasadzie – przekazuje wiedzę, o szerokim często zakresie, a jednocześnie ogłupia, bo oducza myślenia i czytania ze zrozumieniem. Stąd analfabetyzm funkcyjny, bardzo korzystny dla kapitalistów, bo daje im niesamodzielną, pracującą jak roboty (czyli schematycznie, bez pomyślunku) oraz łatwą do wyzyskania (bo niebędącą w stanie pojąć swoich praw) klasę robotniczą. Z kolei prawica ma łatwych do zmanipulowania – wszak nierozumiejących przekazywanych im treści programowych – wyborców.

W Polsce dochodzi jeszcze jeden czynnik kształtowania analfabetyzmu funkcyjnego – szkolnictwo zniechęcające do czytania. Jeśli ktoś wyniesie ze szkoły przeświadczenie, iż kontakt ze słowem pisanym to ból i udręka, NIGDY nie będzie dużo czytał (może w ogóle tego nie robić), zatem nie ma szans na wyzwolenie się z analfabetyzmu funkcyjnego. Cóż, Bezprawiu i Niesprawiedliwości, o Konfederacji i reszcie skrajnej prawicy nie wspominając, oraz międzynarodowym koncernom kolonizującym gospodarkę (k)raju nad Wisłą nie zależy przecież na zwiększaniu wiedzy i umiejętności w społeczeństwie…

Toteż tym bardziej trzeba przypominać o Dniu Alfabetyzacji i stojących za nim ideach oświecenia oraz postępu. Nic też dziwnego, że mówi o tym głównie Lewica, przypominając zasługi poprzedniego ustroju w walce z analfabetyzmem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor