Pomijane skutki deformy

Gołym okiem widać, że czarne przepowiednie ekspertów od systemu edukacji się spełniają. PiS-owska deforma spowodowała chaos w szkolnictwie, znacząco pogorszyła warunki nauki dla uczniów i pracy dla nauczycieli, dziwnym trafem wraz z jej wdrażaniem nastąpił lawinowy przyrost problemów psychicznych wśród dzieci i młodzieży, na skutek likwidacji szkół uczniowie i uczennice muszą dojeżdżać do nowych placówek po kilkanaście lub więcej kilometrów w jedną stronę… Przykłady można mnożyć. Obecnie media koncentrują się na procesie rekrutacji do szkół średnich i zawodowych podwójnego rocznika, czyli ostatniego gimnazjalnego i pierwszego, który ukończył przywróconą ośmioklasową podstawówkę.
Proces ów trwa, ale już wiadomo, że wielu młodych ludzi do wymarzonych szkół średnich się nie dostanie; zabraknie dla nich po prostu miejsca. Media, zwłaszcza liberalne, koncentrują się na sytuacji z wielkich miast – gdzie faktycznie jest ona najgorsza – oraz na młodzieży, której utrącono szansę na naukę w dobrych liceach, a często i liceach w ogóle. I słusznie, bo dla tych młodych ludzi jest to dramat; trafią do szkół, gdzie nie będą mogli rozwinąć swoich talentów, najpewniej stracą szansę na dobre studia, a pewnie i na karierę zawodową też. Innymi słowy, mówimy tu o zmarnowaniu przez rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości, w tym zwłaszcza personalnie byłą ministrę, a obecną eurodeputowaną Zalewską Annę, życia wielu ludzi. W tym kontekście coraz więcej przypadków chorób psychicznych, z depresją na czele, oraz samobójstw zdecydowanie nie dziwi – stanowią one nader ponure, lecz w pełni logiczne następstwo deformy. Liberalne media pomijają jednak inne jej tragiczne aspekty.
Otóż, jak to zwykle w kapitalizmie bywa, najbardziej poszkodowani będą nie obywatele zamożni, lecz właśnie ci o średnich i mniejszych dochodach – w tym wypadku oczywiście nastoletni – na co zwraca uwagę Sojusz Lewicy Demokratycznej. Bo to młodzieży z biedniejszych rodzin i regionów (która z konieczności uczyła się w słabszych podstawówkach i gimnazjach) trudniej będzie dostać się do co lepszych szkół średnich. Właśnie dla tych ludzi zabraknąć może miejsc na skutek rekrutacji podwójnego rocznika. Bo nie oszukujmy się – bogaci rodzice już dawno zaklepali potomkom miejsca w prestiżowych szkołach prywatnych, w kraju i za granicą, i młodzież ta nie musi się o nie bać (tu mała dygresja: na skutek deformy Zalewskiej przybyło prywatnych placówek edukacyjnych; czyżby o to chodziło, żeby prywaciarze mogli skorzystać?). Najgorzej mają ci uczniowie, których rodzin nie było stać na dowożenie ich do bardziej oddalonej od miejsca zamieszkania szkoły, która przykładowo wysłała podopiecznych na konkursy i olimpiady z różnych przedmiotów (dzięki czemu uzyskiwali oni punkty tak potrzebne przy rekrutacji), musieli zatem uczęszczać do placówki, jaka tego nie oferowała, i teraz nie mają odpowiedniej ilości punktów, by trafić do szkoły średniej o odpowiednim dla nich poziomie. Jest to podważanie – i tak w kapitalistycznej Polsce stanowiącej fikcję – równości szans rozwojowych, a ponadto odbieranie tym młodym ludziom szansy na awans społeczny i wyrwanie się z biedy. Czyli mamy tu do czynienia z pogłębieniem patologii stanowiącej ponury skutek zniszczenia gospodarki przez Balcerowicza – dziedziczenia ubóstwa. Właśnie edukacja jest, a raczej byłaby sposobem, by owo błędne koło biedy przełamać, a deforma Zalewskiej radośnie tę możliwość zniweczyła.
Dalej, liberalne media koncentrują się na problemach z rekrutacją do liceów. Tymczasem może się okazać, że najbardziej poszkodowani będą ci młodzi ludzie, jacy nie załapią się do techników, a jeśli już, to do słabych. Technika bowiem – w tym te najlepsze – niekoniecznie polują na orłów, lecz na uczniów, którzy w podstawówkach i gimnazjach radzili sobie średnio, jadąc na trójkach i czwórkach z przedmiotów ogólnych, za to mających różnorakie uzdolnienia techniczne, manualne, itd. Właśnie oni mogą w dobrym technikum rozwinąć skrzydła, w trakcie nauki jeżdżą na światowe konkursy innowacji i wygrywają je, a po ukończeniu szkoły mają szansę na wspaniałą karierę zawodową (czyli awans społeczny, bo to też są często dzieci z domów mniej- oraz średniozamożnych). Dla wielu z nich zabraknąć może miejsca w dobrych technikach, raz z powodu podwójnego rocznika, a dwa – bo część z nich zostanie wyparta przez osoby, które nie dostały się do liceów, więc z konieczności pójdą do techników (choć niekoniecznie mają uzdolnienia do przedmiotów technicznych). Będzie to kolejna liczna grupa młodych ludzi, której PiS-owska deforma odbierze szanse rozwojowe. O nich liberalne media, niestety, rzadko wspominają, tymczasem te właśnie osoby mogą być największymi ofiarami tej zbrodni na systemie szkolnictwa. Na czym ucierpi, po raz kolejny, także rynek pracy, bo dalej będzie brakowało robotników wykwalifikowanych.
Ale może właśnie o to chodzi – żeby utrudnić osobom z biedniejszych rodzin czy regionów awans społeczny, czyli aby tysiące ludzi nie mogło zwiększyć swoich kwalifikacji, kompetencji i wiedzy; wówczas rynek pracy zaleje masa niedouczonych, niewykwalifikowanych młodych osób, które będą mogły podjąć tylko najgorsze, najsłabiej płatne prace – innymi słowy, staną się parobkami, zasuwającymi za miskę ryżu, wymarzoną przez Morawieckiego formę wypłaty.
Bo pracownik kompetentny, np. robotnik wykwalifikowany (po technikum, dajmy na to), zna swoją wartość i ceni własną pracę, a to nie w smak wielu kapitalistom, bazującym na wyzysku i poszukującym taniej, niekoniecznie dobrze wyedukowanej siły roboczej.
PS. Jutrzejszej notki może nie być (ważny wyjazd), za co w razie czego serdecznie z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor